ILE WARTO WYTRZYMAĆ, ZANIM WRÓCI SIĘ DO LEKÓW I CZY W OGÓLE WARTO FUNKCJONOWAĆ NA ZASADZIE WYTRZYMYWANIA???



 ILE WARTO WYTRZYMAĆ, ZANIM WRÓCI SIĘ DO LEKÓW I CZY W OGÓLE WARTO FUNKCJONOWAĆ NA ZASADZIE WYTRZYMYWANIA???

Mała Sarenka pod jednym z ostatnich postów napisała taki komentarz:

"Hm, a ja mam inne pytanie, bardziej w kontekście farmakologii. Jak na to patrzeć, kiedy jakiś czas było już dobrze lub bardzo dobrze, a potem następuje jakby nawrót, ale nie wiadomo, czy to jest TO czy jeszcze nie? W sensie: ile warto wytrzymać, zanim wróci się do leków, i czy w ogóle warto funkcjonować na zasadzie wytrzymywania?"

A ja postanowiłam pociągnąć tę rozkminę.

Ile warto wytrzymać?

To jest bardzo ciekawe, bo zawsze działamy tak, że sprawdzamy swoją wytrzymałość.

ALE OD POCZĄTKU

Jeśli skończymy terapię, jeśli z decyzją lekarza zejdziemy z leków, to może być tak, że będziemy mieć nawrót depresji, że to wszystko może wrócić, że może być tylko drobny epizod, ale też potężny nawrót.

Kiedy wiadomo, że to już? Kiedy mam wiedzieć, że depresja uderza ponownie?

Pytałam kilku specjalistów. Psycholodzy i psychiatrzy mówią o dwóch tygodniach obniżonego nastroju. No, ale łatwo mówić.

Mam za sobą powrót na terapię, znam osoby, które po nastu latach wróciły do farmakoterapii. Sama też wróciłam do leków po tym jak je rzuciłam.

Kiedy depresyjnie spada nastrój, kiedy robi się gorzej, to tego po prostu tak od razu nie wyłapujemy. Ja nie wiem nigdy czy czuję się źle tydzień, dwa, trzy czy dwa dni. Serio, zmywa mi się to.

To jaka jest recepta? Nie wiem. Trzeba bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo uważać na siebie, trzeba słuchać coś mówią bliscy.

Ja z powrotem na terapię miałam tak, że słyszałam od bliskich "może to już czas wrócić na terapię?" - ja byłam mądrzejsza, mówiłam, że nie, albo że tak, tak zaraz, ale puszczałam to luzem. Wróciłam, jak już czułam, że sama nie dam rady.

Mogło do tego nie dojść, mogłam się nie nadwyrężać, mogłam posłuchać.

To samo miałam z lekami. Do ostatniej chwili czekałam żeby pójść do psychiatry po receptę.

I piszecie mi, rozmawiamy, opowiadacie. Wiem, że nie tylko ja tak mam.

Tacy jesteśmy. Zgrywamy twardzieli, boimy się iść po pomoc, boimy się przyznać, że nie sami nie dajemy sobie rady.

Ile warto wytrzymać? Nawet nie pytamy, po prostu ciągniemy do tej pory aż nie damy rady sami ruszyć ręką.

Nie dbamy o siebie, nie troszczymy się o siebie a jednocześnie zachowujemy się egoistyczne, bo kozakujemy jak to dużo możemy wytrzymać.

Nie troszczymy się, bo testujemy swoją wytrzymałość. Egoiści, bo nie myślimy, że naszym oporem krzywdzimy bliskich, że naszym oporem pogłębiamy ich bezradność.

Już sama nie wiem czy napisałam tu z sensem. W każdym razie, jeśli już mamy doświadczenie depresji, powinniśmy wiedzieć, reagować, nie chcieć wrócić do tego piekła.

Nie decydujmy sami. Niech zdecyduje specjalista: psycholog lub psychiatra.

Tak jak idziesz na kontrolę do dentysty, tak samo tu. Nie idziesz od razu na leczenie kanałowe, tak z marszu. No chyba że bardzo zaniedbasz.

Komentarze