Biorę antydepresanty, piję i zjeżdżam


Zanim zdiagnozowano u mnie depresję, była święcie przekonana, że jestem alkoholiczką. Po bardzo długich i ciężkich dla mnie poszukiwaniach, ustalono, że to nie alkoholizm a depresja. Tzn wszyscy tak myślą.
Bo jak już dostałam leki, diagnozę, plan leczenia, nie chciałam drążyć z psychiatrą tematu alkoholu, bo z jego nadwrażliwościa wyszłabym z esperalem na dupie.

W tej chwili biorę potrójną dawkę tego, co brałam rok temu. Chodzi o antydepresanty.
Wtedy to była mała tableteczka. Pomagała. Po czasie przestała, musiała dostać koleżankę. I tak dalej.

Tabletki pomogły mi wrócić do życia, pomogły przebrnąć przez terapię, którą i tak potem rzuciłam. Ogólnie jestem z nich bardzo zadowolona i nie mam najmniejszego pomysłu, żeby przestać je brać.

Brzmi bajkowo. Wszystko wygląda jakby szło zgodnie z planem. Wszystko idzie ku dobremu?
Nie. Cały czas jest jeszcze alkohol.

Kiedyś piłam bardzo dużo. Kilka piw, potem wino dziennie - sama, potem drinki z wódką - też sama. Na imprezach do odcięcia. Po imprezach. Kilka razy nawet przed pracą.

Jak zaczęłam ogarniać swoją dupę, przestałam tyle pić. W ogóle jakoś miałam czas, że nie umiałam sie upić, bo się siebie bałam. Myślałam, że to jest idealna droga do tego, by w ogóle nie pić. Zwłaszcza, że alkohol z antydepresantami to mieszanka wybuchowa.

Niestety ja uwielbiam smak alkoholu. Lubię czystą whisky, dobrze zmrożoną, czystą wódkę... Lubię tę gorycz i ten prąd, który czuję jak przenika do najmniejszego naczynka w moim ciele. "Moc jest ze mną" - jak mawiał klasyk.

Obejrzałam kiedyś Żółty Szalik i przeraziłam się. Bo czasami reagowałam podobnie na alkohol.

Zanim połączyłam moje zjazdy z tym, że się upiłam wczesniej, minęło trochę czasu. Te zjazdy wyglądają tak, że bez powodu mam rozpaczliwy nastrój, że chcę bez powodu ryczeć, że mam nadzieję, że szybko umrę, że mam do siebie pretensji sto.
To co się dzieje, to czysta chemia. Tabletki antydepresyjne zwiększają ilość substancji chemicznych w mózgu, które w depresji są nieaktywne. Alkohol raz że te pobudzanie substancji blokuje, to jeszcze wypłukuje nas skutecznie z serotoniny, z endorfin.

To jest czysta chemia. Alkohol jest blokerem działania tabletek i tego co sam mózg produkuje, czego jest skutnkiem mój zjazd.

Ja wiem to od dawna. Kilka razy odmówiłam picia z myślą o tym, że chwila rozrywki, będzie skutkowała trzema dniami zjazdu.

Teraz siedzę na takim zjeździe. Jestem zła na siebie za wszytsko po kolei. Czuję się najbardziej przegranym i żałosnym człowiekiem na świecie.

FB: https://www.facebook.com/pokoleniedepresja/

Komentarze