Samobójstwo jest aktem odwagi czy niewyobrażalnego strachu?



Kilka dni temu mój znajomy się powiesił. Przy samobójstwach zawsze pojawiają się komentarze tego czynu: za darmo się nie powiesił, nie radził sobie, gnębili go za bardzo, jak on mógł im to zrobić, egoista, jaką trzeba mieć odwagę żeby się zabić. No właśnie, odwagę czy strach?

Czy samobójstwo rzeczywiście może być klasyfikowane jako akt odwagi? Nie wiem kto mógł wpaść na ten pomysł.
Myśli o odebraniu sobie życia, o skończeniu z tym wszystkim pojawiają się w momencie, kiedy nie masz już sił i nadzieli. Pojawiają się, kiedy boli Cię wszystko, kiedy nie masz najmniejszej iskierki dającej sygnał, że sytuacja się zmieni.
Jeśli kiedykolwiek wyobrażałeś sobie piekło, to piekło dzieje się w głowie samobójcy. Ja nie jestem w stanie tego opisać. Te uczucia nie są do opisania. Rozpacz, mrok, ciemność, ból, żal, strach. Są tak złe, że chcesz z nimi skończyć raz na zawsze.

Powodów może być wiele, ale dudnienie jest jedno: BRAK NADZIEI. NADZIEJA NA MINUSIE.

Mnie przed zamienieniem myśli w czyn, uratowało tylko to, że wierzę w Boga. Nie widziałam nadziei, nie miałam sił, miałam piekło w głowie, ale nie wierzyłam, że cierpię ot tak, bez powodu. Modliłam się, by Bóg pozwolił mi normalnie żyć - chociaż w depresji śmiesznie to brzmi. NORMALNE ŻYCIE. Modliłam się prosząc by On wszystkim pokierował. Dałam sobą pokierować i to mnie uratowało.

Do samobójców zwykle ma się żal, że nikomu nie mówili o swojej rozpaczy. Potem ma się żal do siebie, że nie zauważyłem, że coś było nie tak.
Myślę, że to zbędne. Co nam to da?

Czy samobójstwo jest aktem egoizmu? Być może tak, ale osoba odbierająca sobie życie, bądź planująca to, tego nie widzi. Raczej uważa, że da bliskim ulgę od siebie, da sobie ulgę od życia, da życiu ulgę od kolejnego nieudacznika.

Samobójcami nie są osoby złe. To osoby bez wsparcia, wiary i nadzieli. Bez miłości przede wszystkim.

Nie wiem jaka jest rada na to wszystko. Chyba miłość. Kochajcie, pozwalajcie siebie kochać.



Kiedyś nawiązując do obrazu Pana Dwurnika napisałam do mojego przyjaciela: "Boże po ch*j ja żyję?" Odpowiedział mi prosto: PO MIŁOŚĆ.
Wtedy zupełnie nie rozumiałam, pomyślałam, że może sobie gadać. Ale teraz wiem o co mu chodziło. O miłość. Ona ratuje.

Może korzystając z miłości unikniemy kolejnego samobójstwa.

Krystianowi

FB POKOLENIE DEPRESJA

Komentarze