Co będzie jak im powiem?


Jedną z najtrudniejszych rzeczy w depresji jest przyznanie się do niej. Nie musisz tego robić, nikt Ci nie każe, ale w pewnym momencie czujesz, że chcesz to wykrzyczeć wręcz. Chcesz powiedzieć wszystkim i to już, teraz. Twoim bliskim, przyjaciołom, rodzinie, znajomym. Chcesz to wyrzucić z siebie.
Ale zaraz za chęcią pojawia się strach. Co będzie jak im powiem? Jak oni zareagują? Co pomyślą?
Chcesz to wykrzyczeć, by nie być z tym sam, ale boisz się, że jak to zrobisz, to samotność poczujesz jeszcze bardziej.

Długo to trzymałam tylko dla siebie. Starałam się przy ludziach zachowywać normalnie. Z dnia na dzień coraz bardziej brakowało mi na to sił.
Depresja jest chorobą w której m.in. masz nieopisane poczucie samotności. Mnie otacza mnóstwo osób, ale mimo to czułam się jak jakaś mała cząsteczka puszczona w czarną otchłań wszechświata, lewitująca absolutnie sama. Chcąca się stamtąd wydostać, ale niezdolna wołać o pomoc.

Stopniowo na różnych etapach choroby powiedziałam komu chciałam powiedzieć. Reakcje były różne. Było wyparcie, odrzucenie, przekonywanie, że to nie depresja, było zrozumienie, wsparcie, była miłość, było kibicowanie, były łzy, śmiech, była też normalność.

Każda z tych reakcji coś wniosła w moje życie. Każdej się bałam i każdą wyobrażałam sobie oddzielnie. Przed każdą okropnie się stresowałam.

Co mi dało, że im powiedziałam? Ulżyło mi, bo im bardziej im się przyznawałam, tym bardziej przyznawałam się sobie.

To stanięcie w prawdzie przed samą sobą było najtrudniejsze. To wizja przyznania się samej sobie sprawiała, że bałam się niesamowicie. Nie taki diabeł straszny... Wreszcie to przyznanie uwolniło mnie z oskarżających myśli o sobie.

Do pewnego czasu oskarżałam się i zawstydzałam cały czas. Głupia, nienormalna, wariatka, coś sobie wymyśla, atencyjna, męcząca, niezaradna, pogubiona, nieogarnięta, nawiedzona, z problemami, uzależniona. To były rzeczy, które ja sobie wyobrażałam, że inni myślą o mnie. Teraz dodajcie do tych rzeczy fakt o depresji. No taka osoba i z depresją, to już w ogóle dno społeczne. Dno człowiecze.

Im częściej mówiłam o depresji, tym bardziej była ona dla mnie czymś normalnym. Czymś z czym można żyć. Coś nad czym można pracować.
Zaakceptowałam siebie z tą ułomnością. To znaczy może jeszcze nie do końca, ale zaczęłam siebie z nią akceptować.

To co inni o mnie myślą i mówią nie ma znaczenia. To ich myśli i ich słowa. Ja muszę mieć swoje. Lepsze i takie, które zadbają o normalność.

Nie chce żeby zabrzmiało to jak gadka terapeutyczna, chociaż pewnie już tak brzmi. Chciałam tylko powiedzieć, że musimy być tylko ze sobą a nie za wszelka cenę.

FB POKOLENIE DEPRESJA

Komentarze